poniedziałek, 12 marca 2012

Na spotkaniu Mam o ich potrzebach i pragnieniach

Po spotkaniu Mam, Krystyna Łuczak przesłała nam materiały z warsztatu:
POTRZEBY TKWIĄCE U ZRODŁA NASZYCH UCZUĆ


Osądzanie innych to zastępcza forma wyrażania własnych niezaspokojonych potrzeb. Gdy ujawniamy swoje potrzeby, mamy większą szansę doczekać się ich zaspokojenia. Poprzez osądy, krytykę, diagnozy czy interpretacje zachowania innych osób też wyrażamy nasze niezaspokojone potrzeby, ale robimy to nie wprost. Gdy ktoś stwierdza: „Nigdy mnie nie rozumiesz", w rzeczywistości informuje nas, że jego potrzeba zrozumienia pozostaje niezaspokojona. Kiedy żona mówi: „W tym tygodniu dzień w dzień pracowałeś do późna. Kochasz swoją pracę bardziej niż mnie", w istocie chce powiedzieć mężowi, że potrzebuje więcej
intymności.

Ilekroć dajemy wyraz swoim potrzebom w formie zawoalowanej, uciekając się do ocen, interpretacji i przenośni, nasi rozmówcy mogą doszukać się w tym krytyki. A gdy ludzie słyszą coś, co choć trochę odczuwają, jako krytykę, zazwyczaj ładują całą energię w obronę lub kontratak. Jeśli chcemy, żeby ktoś
odniósł się do nas w sposób współczujący, a jednocześnie uzewnętrzniamy swoje potrzeby w postaci interpretacji i diagnoz postępowania tej osoby, sami sobie rzucamy kłody pod nogi. Im bardziej bezpośrednio potrafimy skojarzyć własne uczucia z własnymi potrzebami, tym łatwiej jest innym ludziom
odnieść się do naszych potrzeb ze współczuciem.

Większości z nas nie nauczono, niestety, rozumować kategoriami potrzeb. Wręcz przeciwnie: ilekroć nasze pragnienia pozostają niespełnione, postępujemy zgodnie z nawykiem, który każe nam szukać winy w innych
ludziach. Jeśli na przykład wolimy, żeby płaszcze wisiały w szafie, możemy uznać, że nasze dzieci są widocznie leniwe, skoro cisnęły je na kanapę. Możemy też zarzucić naszym współpracownikom nieodpowiedzialność, gdy nie wypełniają swoich zadań tak, jak byśmy sobie życzyli.

BÓL ZWIĄZANY Z UJAWNIANIEM LUB ZATAJANIEM WŁASNYCH POTRZEB
W świecie, który często surowo nas osądza za to, że dostrzegamy i ujawniamy swoje potrzeby, nieraz wpadamy w popłoch, gdy jednak mamy je uzewnętrznić. Zwłaszcza kobiety narażone są z tego powodu na krytykę. Od wieków obraz kochającej niewiasty kojarzy się z poświęceniem i samozaparciem, czyli negacją własnych potrzeb na rzecz zaspokajania cudzych. Ponieważ kobiety tak są wychowywane, aby opiekę nad innymi poczytywały sobie za najszczytniejszy obowiązek, wiele z nich uczy się ignorować własne
pragnienia.

Na pewnym warsztacie dyskutowaliśmy o tym, co się dzieje, kiedy kobieta daje sobie wpoić ten pogląd. Otóż gdy ją spytać, czego chce, często odpowiada w sposób, który jest odzwierciedleniem tego poglądu, ją samą zaś utwierdza w przeświadczeniu, że tak naprawdę nie ma prawa odczuwać żadnych potrzeb, a jeśli jednak je odczuwa, to są nieważne. Weźmy choćby taką sytuację: kobieta boi się poprosić o to, czego potrzebuje, więc zamiast po prostu powiedzieć, że przez cały dzień była zajęta, a teraz jest zmęczona i chce wieczorem mieć nareszcie trochę czasu dla siebie, przemawia jak przed sądem: „Wiesz, że przez cały dzień nie miałam dla siebie ani chwili, wyprasowałam wszystkie koszule, zrobiłam zaległe pranie z całego tygodnia, pojechałam z psem do weterynarza, ugotowałam obiad, zrobiłam wszystkim drugie śniadanie i obdzwoniłam
sąsiadów w sprawie zebrania wspólnoty mieszkańców, więc może (błagalnym tonem) ty byś chociaż...". „Nie!"-pada natychmiastowa odpowiedź. Jękliwa prośba kobiety nie budzi współczucia, lecz opór słuchaczy. Trudno im usłyszeć i należycie ocenić potrzeby kryjące się za jej błaganiami. Co więcej, słuchacze reagują niechętnie na jej nieśmiałą próbę wystąpienia z pozycji osoby, której coś się od nich „należy". W efekcie kobieta po raz kolejny przekonuje się o błahości swoich potrzeb, a tymczasem nie zdaje sobie
sprawy, że po prostu ujawniła je w sposób, który miał niewielkie szanse wywołać pozytywną reakcję.

Jeśli nie przywiązujemy wagi do własnych potrzeb, może się okazać, że dla innych też nie będą one ważne.

OD EMOCJONALNEGO ZNIEWOLENIA DO EMOCJONALNEGO WYZWOLENIA
Na drodze ku emocjonalnemu wyzwoleniu większość z nas i przechodzi przez trzy kolejne etapy w relacjach z innymi ludźmi.
Etap 1: W tej fazie, którą nazywam fazą emocjonalnego zniewolenia, poczuwamy się do odpowiedzialności z cudze emocje. Wydaje nam się, że nieustannie musimy wszystkich uszczęśliwiać. Jeśli ktoś w naszym otoczeniu wygląda nieszczęśliwie, czujemy się za to odpowiedzialni i zobowiązani, żeby jakoś zaradzić domniemanemu nieszczęściu. Łatwo może się stąd zrodzić poczucie, że właśnie ludzie nam najbliżsi są dla nas ciężarem.

Branie odpowiedzialności za cudze uczucia może przynosić zgubne skutki w intymnych związkach. Raz po raz zdarza mi się słyszeć wariacje na taki oto temat: „Boję się wejść w jakikolwiek związek. Ilekroć widzę, że osoba, z którą jestem, cierpi albo czegoś potrzebuje, po prostu mnie to przytłacza. Czuję się wtedy jak w więzieniu i zaczynam się dusić, więc staram się jak najszybciej wyrwać ze związku". Często reagują w ten sposób ludzie, którzy odczuwają miłość, jako negację własnych potrzeb gwoli spełnienia oczekiwań ukochanej osoby. We wczesnej fazie związku stosunki między partnerami zazwyczaj są nacechowane radością i współczuciem, wynikającymi z poczucia swobody.

Związek jest upajający, spontaniczny, cudowny. Z czasem jednak staje się „poważny", a wtedy partnerzy mogą zacząć wzajemnie brać odpowiedzialność za swoje uczucia.

Gdybym to ja tkwił w tego rodzaju związku i zdawał sobie sprawę, że właśnie tak postępuję, mógłbym pokusić się o taki oto rzetelny opis sytuacji, wyjaśniając: „To dla mnie nie do zniesienia, kiedy zatracam się w związku. Gdy widzę cierpienie bliskiej osoby, gdzieś gubię siebie, a wtedy po prostu muszę się wyrwać na wolność". Jeśli jednak nie osiągnąłem tego poziomu świadomości, winą za degenerację związku będę zapewne obarczał drugą stronę. Mogę wówczas powiedzieć: „Moja przyjaciółka jest taka zachłanna i niesamodzielna, że nasz związek trzeszczy w szwach". W takiej sytuacji druga, strona postąpi mądrze, jeśli odrzuci sugestię, jakoby z jej potrzebami było coś nie w porządku. Wzięcie winy na siebie tylko pogorszyłoby sprawę. Dobrze będzie natomiast zareagować z empatią na mój ból, spowodowany emocjonalnym zniewoleniem, mówiąc na przykład: „Aha, więc panikujesz. Bardzo trudno jest ci wytrwać w tej głębokiej opiekuńczości i miłości, które nas dotąd łączyły, i nie robić z nich obowiązku, zadania, powinności... Dostajesz klaustrofobii, bo wydaje ci się, że bez przerwy musisz o mnie dbać". Ale jeśli moja przyjaciółka nie zareaguje empatycznie, tylko spyta: „Jesteś spięty, bo stawiam ci zbyt wiele żądań?", najprawdopodobniej oboje będziemy dalej tkwili w emocjonalnym zniewoleniu, przez co tym bardziej zmaleją szanse, że nasz związek przetrwa.

Etap 2: Etap drugi: „Tupet"- ogarnia nas gniew; nie chcemy już być odpowiedzialni za cudze uczucia. W tej fazie uświadamiamy sobie, ile kosztuje nas branie odpowiedzialności za uczucia innych ludzi i próba wyjścia im naprzeciw, choćby było to ze szkodą dla nas samych. Gdy zauważamy, jak wielką część własnego życia
przegapiliśmy i jak mało szliśmy dotąd za głosem własnej duszy, możemy wpaść w gniew. Określam ten etap żartobliwie mianem „tupetu", ponieważ w obliczu cudzego bólu rzucamy różne bezczelne uwagi, na przykład: „Nie moje zmartwienie! Nie odpowiadam za twoje uczucia!". Mamy nareszcie jasny obraz tego, za co nie jesteśmy odpowiedzialni, ale musimy jeszcze nauczyć się, na czym polega odpowiedzialność wobec innych osób, która nie jest emocjonalnym zniewoleniem.

Kiedy wyrastamy z etapu emocjonalnej niewoli, mogą się za nami wlec pozostałości lęku i poczucia winy wywołane samym faktem posiadania jakichkolwiek potrzeb. Nic więc dziwnego, że gdy potrzeby te ujawniamy, robimy to w sposób, który innym ludziom wydaje się sztywny i nieustępliwy.

Etap 3: Etap trzeci: Wyzwolenie emocjonalne - bierzemy odpowiedzialność za własne intencje i czyny. Jest to etap emocjonalnego wyzwolenia. Umiemy już wtedy odnosić się do cudzych potrzeb ze współczuciem, a nie strachem, poczuciem winy lub wstydem. Osiągamy dzięki temu spełnienie zarówno my sami, jak i ci, których dotyczą nasze starania. Bierzemy pełną odpowiedzialność za swoje intencje i czyny, ale nie za
cudze uczucia. Na tym etapie mamy już świadomość, że nigdy nie zdołamy zaspokoić własnych potrzeb cudzym kosztem. Wyzwoleni emocjonalnie, umiemy nazywać swoje oczekiwania po imieniu, ale robimy to w sposób, z którego jasno wynika, że wcale nie mniej leży nam na sercu zaspokojenie cudzych potrzeb.

Metoda PBP została tak pomyślana, żeby mogła służyć nam pomocą w porozumiewaniu się na tym poziomie.

„Porozumienie bez przemocy” Marshall B. Rosenberg

Ćwiczenia

Wyrażanie próśb
Jeśli chcesz sprawdzić, czy zgadzamy się co do tego, na czym polega precyzyjne wyrażanie próśb, wybierz te z poniższych zdań, w których podmiot wyraźnie prosi kogoś o podjęcie konkretnych działań.

1. Zrozum mnie.
2. Wymień chociaż jedną rzecz, którą zrobiłem, a która wzbudziła twoje uznanie.
3. Chciałbym, żebyś miał więcej wiary w siebie.
4. Chciałbym, żebyś przestał pić.
5. Pozwól mi być sobą.
6. Powiedz mi szczerze, co sądzisz o naszym wczorajszym spotkaniu.
7. Wolałbym, żebyś prowadziła samochód, nie przekraczając dozwolonej prędkości.
8. Chciałbym cię lepiej poznać.
9. Chciałabym, żebyś szanował moje prawo do dyskrecji.
10. Chciałabym, żebyś częściej szykował kolację.

A oto moje odpowiedzi:
1. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowie „zrozum" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją natomiast wyrazić, mówiąc: „Powtórz mi, proszę, co ci przed chwilą powiedziałem".
2. Jeśli wybrałeś to zdanie, zgadzamy się, że jego podmiot wyraźnie prosi kogoś o podjęcie konkretnych działań.
3. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowach „żebyś miał więcej wiary w siebie" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją natomiast wyrazić, mówiąc: „Chciałbym, żebyś zapisał się na jeden z tych treningów, na których ludzie uczą się upominać o swoje prawa, bo uważam, że to by ci dodało wiary w siebie".
4. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowach „żebyś przestał pić" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie, lecz raczej informacja, czego osoba będąca podmiotem sobie nie życzy. W tym wypadku można by wyrazić prośbę, mówiąc: „Powiedz mi, proszę, które z twoich potrzeb zaspokaja alkohol, i zastanówmy się wspólnie, czy nie dałoby się ich zaspokoić inaczej".
5. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowach „pozwól mi być sobą" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją wyrazić, mówiąc: „Powiedz mi, proszę, że nie zerwiesz naszego związku, nawet jeśli będę robił coś, co ci się nie spodoba".
6. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowach „powiedz mi szczerze" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją wyrazić, mówiąc: „Powiedz mi, proszę, jak się czujesz w związku z moim wczorajszym zachowaniem, i co chciałabyś, żebym
zmienił w swoim postępowaniu".
7. Jeśli wybrałeś to zdanie, zgadzamy się, że jego podmiot wyraźnie prosi kogoś o podjęcie konkretnych działań.
8. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w zdaniu tym nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją wyrazić, mówiąc: „Powiedz mi, proszę, czy zgodzisz się umawiać ze mną raz w tygodniu na lunch".
9. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowach „szanował moje prawo do dyskrecji" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją wyrazić, mówiąc: „Wolałbym, żebyś pukał, zanim wejdziesz do mojego gabinetu".
10.Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Według mnie w słowie „częściej" nie zawiera się wyraźna prośba o konkretne działanie. Można by ją wyrazić, mówiąc: „Prosiłabym cię, żebyś w każdy poniedziałek szykował kolację".

Rozpoznawanie potrzeb

Aby przećwiczyć rozpoznawanie potrzeb, wybierz zdania, których podmiot bierze na siebie odpowiedzialność za własne uczucia.
1.Irytujesz mnie, kiedy zostawiasz dokumenty firmy na podłodze sali konferencyjnej.
2. Gniewam się, kiedy tak mówisz, bo chcę, żeby mi okazywano szacunek, a twoje słowa odbieram jako zniewagę.
3. Twoje spóźnienie sprawiło mi zawód.
4. Smutno mi, że nie przyjedziesz na kolację, bo miałem nadzieję spędzić z tobą wieczór.
5. Jestem rozczarowany, bo obiecałeś, że to zrobisz, a nie zrobiłeś.
6. Ogarnia mnie zniechęcenie, bo wolałbym mieć już za sobą większą część tej pracy.
7. Różne drobne uwagi, które ludzie rzucają, czasem mocno mnie ranią.
8. Cieszę się, że dostałeś tę nagrodę.
9. Boję się, kiedy podnosisz głos.
10. Jestem ci wdzięczna, że mnie podwiozłeś, bo chciałam być w domu, zanim wrócą dzieci.

A oto moje odpowiedzi:

1. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Moim zdaniem, wypowiedź ta sugeruje, jakoby uczucia podmiotu były wywołane jedynie postępowaniem drugiej osoby, wcale natomiast nie odsłania potrzeb ani myśli autora tej kwestii, choć one również przyczyniają się do powstania jego uczuć. Aby ujawnić swoje myśli i potrzeby, można było powiedzieć: „Czuję irytację, kiedy zostawiasz dokumenty firmy na podłodze sali konferencyjnej, bo chciałbym, żeby leżały w bezpiecznym miejscu i zawsze były pod ręką".
2. Jeśli wybrałeś ten przykład, zgadzamy się, że podmiot bierze odpowiedzialność za swoje uczucia.
3. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Myślom i potrzebom, z których wypływają uczucia podmiotu, można było dać wyraz w następującej formie: „Jestem zawiedziona, że się spóźniłeś, bo miałam nadzieję, że zdążymy zająć miejsca w pierwszym rzędzie".
4. Jeśli wybrałeś ten przykład, zgadzamy się, że podmiot bierze odpowiedzialność za swoje uczucia.
5. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Myślom i potrzebom, z których wypływają uczucia podmiotu, można było dać wyraz w następującej formie: "Kiedy obiecałeś, że to zrobisz, i nie zrobiłeś, poczułem rozczarowanie, bo chciałbym móc polegać na twoich słowach".
6. Jeśli wybrałeś ten przykład, zgadzamy się, że podmiot bierze odpowiedzialność za swoje uczucia.
7. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Myślom i potrzebom, z których wypływają uczucia pod-miotu, można było dać wyraz w następującej formie: "Czasem mnie boli, kiedy ludzie rzucają różne drobne uwagi, bo chciałbym, żeby mi okazywano szacunek, a nie krytykowano".
8. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Myślom i potrzebom, z których wypływają uczucia pod-miotu, można było dać wyraz w następującej formie: "Kiedy dostałeś tę nagrodę, ucieszyłem się, bo od dawna miałem nadzieję, że ktoś doceni ogrom pracy, jaką włożyłeś w to przedsięwzięcie".
9. Jeśli wybrałeś ten przykład, mamy w tej sprawie sprzeczne poglądy. Myślom i potrzebom, z których wypływają uczucia podmiotu, można było dać wyraz w następującej formie: "Kiedy podnosisz głos, boję się, bo w takich chwilach mówię sobie, że komuś tutaj może stać się krzywda, a chciałbym, żebyśmy
wszyscy byli bezpieczni".
10. Jeśli wybrałeś ten przykład, zgadzamy się, że podmiot bierze odpowiedzialność za swoje uczucia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz