środa, 2 maja 2012

Niczego w życiu nie żałuję

Jadąc samochodem zatrzymaliśmy się niedaleko Międzyrzecza przy granicy z Niemcami. Byłam wtedy w 9 tygodniu ciąży. To miało być trzecie dziecko. Ciąża zaczęła się trudno, za sobą miałam już pewne sensacje. W mojej głowie przewijało się sporo obaw i lęków jak to będzie.

Będąc w tej pięknej okolicy odczuwałam wielki pokój, piękno przyrody mnie otulało. Postanowiłam przejść się na samotny spacer w poszukiwaniu jakiegoś lokalnego kościółka, aby w ciszy się zatrzymać ze swoimi myślami. Jednak nie znałam drogi i nie było kogo zapytać. Przy furtce jednego z domów stała starsza pani z dziewczynką. Mały piesek biegał po podwórzu. Zapytałam je o drogę do kościoła. Pani zebrała ze sobą pieska i dziewczynkę (jak się okazało, swoją wnuczkę) i powiedziała, że mnie zaprowadzi, bo to całkiem spory kawałek drogi.

Szłyśmy razem w kierunku kościoła a ona w tym czasie snuła opowieść swojego życia: urodziła ósemkę dzieci. Najstarszy syn już przed pięćdziesiątką, najmłodsze dziecko po studiach. Te dzieci były jej błogosławieństwem. Miały swoje zawody, firmy, niektóre domy, swoje rodziny. Niektóre z nich mieszkały w okolicznych domach. Z tych ośmiu dzieci jeden syn chorował na hemofilię, ale rodzice włożyli wiele wysiłku i choroba była pod kontrolą dobrych specjalistów. Niestety zdarzyła się tragedia i w wyniku opieszałej decyzji innego lekarza w wieku 19 lat chłopiec zmarł. Kobieta po krótkiej chwili zadumy powróciła do opowieści z dumą i radością o swojej rodzinie, mężu, dzieciach, wnukach.

Stałyśmy już pod kościołem, podziękowałam za odprowadzenie, ona jednak powiedziała, że poczeka na mnie. W cichym sakralnym, chłodnym półmroku pozostałam ze swoimi myślami, modlitwą i historią kobiety. Dziękowałam Bogu, że mi ją zesłał. Gdy wracałyśmy razem, a ona kończyła wątek swej opowieści pożegnała mnie z radością i spokojem mówiąc:
 - Niczego w życiu nie żałuje.

AM