środa, 6 czerwca 2012

Ostatnio w klubie Mam była prelekcja o Rozstaniach - jak sobie radzą z tym dzieci a jak rodzice (szczególnie mamy podobne do bajkowej kangurzycy, gotowej na każde poświęcenie, aby jej dziecku było dobrze na tym świecie :) I wyszło na to, że dorośli radzą sobie gorzej z samodzielnością swoich pociech najpierw malutkich, potem większych, potem już całkiem dorosłych. Dzieci wymagają krótszej lub dłuższej adaptacji do nowych warunków i po tym czasie podejmują nowe wyzwania w zależności od charakteru, stopnia rozwoju i wielu innych czynników, z większą lub mniejszą radością. 

Łatwiej nam aplikować lęki naszym dzieciom aby chronić je "pod spódnicą", niż pozwolić na cierpienia i pokonywanie przeszkód warunkujących wzrost i rozwój ich człowieczeństwa. Najpierw trzeba rozprawić się ze swoimi lękami, aby nie bać się wychować człowieka, który ma adekwatne poczucie własnej wartości, nie boi się odpowiedzialności i ryzyka w ramach zdrowego rozsądku.
Ciężar nadopiekuńczości nawet jednego rodzica niekiedy przygniata wielopokoleniowe rodziny żyjącej w układzie, który hamuje rozwój jej członków.

Na szczęście udało nam się też omówić takie rodziny czy sytuacje życiowe, które niekiedy zmuszają do rozwoju, przygotowują młodego człowieka do życia i korzystania odpowiedzialnie z wolności.


Tydzień wcześniej uczestniczyłyśmy w warsztacie pt.: Zarządzanie czasem - Kto rządzi -  my czasem,  czy czas -  nami? Mowa była i o celach i o różnicy między tym, co ważne, a co pilne, o planowaniu, delegowaniu, sposobach na "zwolnienie i rozszerzenie" czasu, uświadomienie sobie bezcenności tego daru itp. Zamiast podsumowania krótka historyjka, którą zapewne większość z Was zna, ale podajemy, bo wciąż inspiruje:

Ważne czy Pilne?*


Wykład dotyczył planowania czasu. Profesor ustawił na stole duże szklane naczynie i umieścił w nim kamienie wielkości piłki tenisowej. Gdy nie można już było dodać następnych, zapytał słuchaczy:
- Czy słój jest pełen?
 - Tak - usłyszał w odpowiedzi.
Mówca potrząsając naczyniem dodał żwir.
- Czy teraz słój jest pełen?
 - Chyba nie... - odpowiedziało już powściągliwiej audytorium.
- Słusznie! - odpowiedział profesor i wysypał do słoja piasek, który zajął wolne miejsce między kamieniami i żwirem.
- A czy teraz słój jest pełen?
- Nie! - odezwał się zgodny chór głosów.
- Faktycznie - odrzekł profesor i dolał do nietypowej mieszaniny wodę z karafki.
- Jaką prawdę ujawnia nam to doświadczenie?
- Pokazuje, że nawet jeśli mam kalendarz wypełniony, zawsze mogę znaleźć czas na jakieś dodatkowe zobowiązanie - odpowiedział jakiś słuchacz.
- Nie. Doświadczenie pokazuje coś innego: jeśli nie włożymy do słoja najpierw dużych kamyków, później nie będziemy mogli ich już dołożyć.
Po chwili ciszy profesor kontynuował:
 - Jak nazwałbyś największe kamyki w twoim życiu? Zdrowie? Rodzina? Realizacja planów? Przyjaciele? Od nich trzeba rozpocząć układanie kalendarza. Jeśli tego nie zrobisz, wypełnisz swe życie głupstwami i nie znajdziesz czasu na sprawy naprawdę ważne. 
*Zaczerpnięto z książki Anny Marii Kolberg pt. Oswoić Różę (2012 r.)
 
AM